Ojczyzna Krecika to mały kraj, ale turystycznie ma sporo do zaoferowania. Konopnie również. Musimy pamiętać, że nie ma tam pełnej legalizacji, a jedynie dekryminalizacja posiadania małych ilości (nie tylko weedu) na własny użytek. Nie można też legalnie palić w miejscach publicznych, jest to karane niemałym mandatem i konfiskatą naszego tematu. To tak pro forma, żeby potem ktoś nie miał do nas pretensji.
Jednak w dużych miastach, zwłaszcza w Pradze, bardzo łatwo o kupno, bardzo przyzwoitego tematu. Pamiętam swoją pierwszą, czeską, dorosłą wycieczkę – Hip Hop Kemp ad.2011. Wówczas nie byłem wcześniej w Holandii, pole namiotowe w Hradec Kralove było moim pierwszym quasi-legalnym miejscem zakupu konopi. Och cóż to był za jazz, przepyszne słodziutkie orange haze'y, bubble gumy, chronic, white widow – you name it. Swoją drogą, może nie na zimę, ale jeśli po pandemii wróci, to warto latem się wybrać na Kempa. Słońce, jezioro, kultura hip hop tętniąca na każdym kroku, a wszystko spowite zieloym dymem. Zdaję sobie sprawę, że według festiwalowych weteranów Kemp się trochę psuje, ale pierwszy raz zawsze jest magiczny, wydaje mi się, że serio warto.
Jednak Hip Hop Kemp to letni dodatek, zimą Republika Czeska kojarzy się nam z tym słynnym białym szaleństwem. Narty, snowboard, albo górskie wędrówki to wszystko pięknie się z grywa zimowym, czeskim krajobrazem. Gdzie najlepiej pośmigać na stokach? Miejsc jest wiele, do najpopularniejszych należą Szpindlerowy Młyn, Harrahov, Pec pod Śnieżką, czy lodowcowy Pradziad. Wybór należy do Was, zależy gdzie jest bliżej i czego oczekujecie od zimowego kurortu. Nie są to może alpejskie warunki, ale nie ma też alpejskich cen. Za to jest pyszna czeska szama, Bożkov, Beherovka i czeski sort.
Turystycznym klasykiem, nie bez kozery jest Praga. To piękne miasto, o którym powiedziano już wiele. Wełtawa, most Karola, Zamek Wyszechradzki, Ogrody Pałacowe, wymieniać można długo.Przy okazji mogę polecić konopny vlog Qlopa, jest kilka praskich odcinków, poza wkurzającym montażem można się sporo dowiedzieć, zobaczyć trochę bardziej oryginalne miejsca. Ale tak ogólnie, to po Pradze, jak po każdym większym mieście, warto połazić, trochę się pogubić. A w celu zakupu suszonych kwiatów kierować się zapachem, ale też trzeba być chociaż trochę street-smart, nie dać sobie wcisnąć majeranku, bo niestety oszustów nie brakuje.
Czechy to piękny kraj, Czesi fajny naród, a wszystko wygląda jakby było zaprojektowane dla palaczy – taką konkluzję mam zawsze gdy opuszczam to miejsce. Pomyślcie sami. Pyszna szama na gastro, spróbujcie znaleźć słynne langosze (to też kuchnia węgierska, lecz Czesi mają na tą porawę swój własny twist) – tłuste, pożywne, coś jak słowiańska pizzka na sterydach. Dalej – idealne zimne piwko, jasne, ciemne, radlery – Gambrinus, Zlaty Bażant, Staropramen, Zlatopramen – nie jestem piwoszem, ale tam wszystkie koncerniaki smakują jak ambrozja. Dekryminalizacja – czyli już mamy większy luz, możma posiadać niewielką ilość, czego chcieć więcej. No i jeszcze jedna cecha – język. Niezapomnę chyba nigdy porannego tripu autem do miasta, już po wake and bake, i wyjątkowo zamiast naszej muzyki z aux, odpaliliśmy czeskie radio. Top 5 śmiechawek ever, wybaczcie Pepiki, ale czeska gadka, zwłaszcza na świeżo usmażonym ryju, to jest jedna z śmieszniejszych rzeczy na globie xd.
Także podsumowując – warto. Dopóki Niemcy nie zalegalizują marihuany rekreacyjnej, Czechy są naszym najbliższym kierunkiem konopnej turystyki. Nie trzeba szukać wiele, nie trzeba nawet jechać do Pragi czy Ostravy, tam prawie każda mieścina ma klimatyczną hospodę, gdzie lokalsi popijają piwka, a pewnie coraz częściej nie tylko to. Kto wie, może już za niedługo na każdym rogu zobaczymy tam coffee shop albo dyspensarium. Czego sobie i Wam życzę. Peace!
FunkBin