Ahoj Growerki i Growerzy! Witajcie w kolejnym odcinku naszego podróżniczego bloga – Jointem po mapie. Zawołanie na przywitanie nieprzypadkowe, dziś odwiedzimy naszych południowych sąsiadów – Czechy. Moment, w którym powstaje ten tekst, również znikąd się nie wziął, idą zimowe ferie, co lepiej przypasuje na ten czas niż czeskie góry, wieczorem knedliki z piwkiem, spacer po zaśnieżonej Pradze, czy oczywiście pyszne czeskie palonko? Spoiler alert: znalazłbym sporo rzeczy, które lepiej pasują, ale Czechy są piękne, osiągalne, i w porównaniu z tropikami całkiem niedaleko.
Siemanko Growerzy i Growerki, witajcie w kolejnym odcinku naszego cyklu podróżniczo-upalonego – Jointem Po Mapie. Dzisiaj zagramy po europejsku, klasycznie. Tak klasycznie, że jeśli chodzi o Stary Kontynent to bardziej się już nie da. Stolica Nederlandów, miasto Van Gogha, miasto kanałów, dzielnicy czerwonych latarni, to wreszcie miasto, w którym w 1972 roku otwarto pierwszy coffeeshop. AMSTERDAAAAM.
"Palacze trawki zamulają". "Będziesz miał dziury w głowie od palenia tego gówna." "Przez to palenie będziesz zdemotywowany." "Zapomniałeś zrobić xyz, pal więcej." Te i inne hasła jako zapaleni stonerzy słyszeliśmy nie raz, nie cztery dwa zero. I daję piątkę kalifornijskiego stuffu, że tak jak ja macie tych tekstów dość. Bo wcale tak nie jest, a przynajmniej nie powinno być. I tylko od nas zależy czy usłyszymy je częściej.
Na pierwszy ogień, opcja wydaje mi się troszkę oryginalna, bo nie będzie to Cali, nie słoneczna Hiszpania czy klasyczna europejska Holandia, nope. Jeśli mógłbym wybrać jedno miejsce, to może na pierwszą myśl przyszłaby Kalifornia, ale po dłuższym namyśle najpierw bookowałbym Denver . Ale, że jest bida, inflacja, wojna i pandemia, to nie bookuję nawet Skorzęcina tylko piszę ten tekst.