
Witajcie Growerki i Growerzy w kolejnym odcinku Jointem Po Mapie. Sativka na kreatywność odpalona, jazz w płucach i głośnikach, zakręćmy globusem. Dzisiaj wylądujemy w miejscu, w którym idealnie by się było znaleźć w tej chwili, w tym okresie. Muay thai, pad thai i odmiana thai – słoneczna Tajlandia, to jest nasz cel. Kraj piękny sam w sobie, doskonały na wakajki, a od niedawna coraz bardziej przyjazny konopiom, czego chcieć więcej?
Może zacznijmy nietypowo, bo właśnie od minusów, i tego czego brakuje. W zeszłym roku władze co prawda "zalegalizowały" konopie, zezwoliły obywatelom na uprawę do 6 krzaków na cele medyczne (państwo ma odkupić towar od obywateli), ale zrobiły to tylko dla roślin z... 0,2 % THC. Czyli cały ambaras o to co można teraz kupić u nas jako CBD. Beka, bo jak napisał Dawid Krawczyk z Krytyki Politycznej, to "(...)jakby ogłosić koniec prohibicji alkoholowej, zezwalając na sprzedaż piwa bezalkoholowego." Trzeba jednak docenić jakiekolwiek ruchy liberalizujące prawo antykonopne, zwłaszcza w rejonie Azji Południowo-Wschodniej, gdzie to prawo jest ultra surowe. W sąsiadujących krajach czeka(ł) jak nie stryczek to kilkunastoletnie wyroki w więzieniach, w których diabeł mówi dobranoc. Także jest jakiś promyk nadziei, miejmy nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Dobrze, ale nie przyszliśmy tu narzekać.Tajlandia to kraj z bogatą przyrodą, historią i... konopną kulturą rzecz jasna. Roślinka dotarła tam prosto z Indii, ale to właśnie w gorącym, wilgotnym, tropikalnym klimacie południowo-wschodniej Azji (nie tylko w Tajlandii znajdziemy podobny weed) nabrała cech tego, co z nami jako oldskulowy, jeszcze z lat 60. - Thai Weed. Naturalnie rosły tam właściwie tylko sativy kwirnące długo, bo aż od 14-20 tygodni. Dlaczego aż tyle? Bez długich okresów zaciemnienia i ochłodzenia, roślinki mogą tam celebrować rozkwit bez pośpiechu. Do świata zachodniego tego typu tropikalne sativy dotarły w latach 60. ubiegłego stulecia. Przywozili je amerykańscy żołnierze walczący w Wietnamie. W Stanach była to wówczas najmocniejsza marihuana na rynku. Co więcej, były to topy bez nasion. To pokazuje jak wysoko była rozwinięta agrokultura tajskich growerów, dla przypomnienia - meksykańska sinsemilla, popularne sensi, ujrzało światło dzienne dopiero w latach 70. Thai na początku swego istnienia na zachodnim rynku miało do 13% THC, teraz tajskie sativy potrafią osiągać do 30%. Świat się rozwija, Tajlandia nie pozostaje w tyle.
Od czasów wietnamskich żołnierzy wysyłających pierwszy thai, odmiany ewoluowały, chociaż wciąż można dostać czyste genetyki z tzw. Thai landrace. Ale oprócz tego do dzisiaj odmiany z tajską genetyką cieszą się ogromną popularnością – blueberry, haze (a więc każda haze'owa genetyka ma korzenie tajskie – amnesia, white widow, silver haze itd.) i jedna z najbardziej znanych odmian ostatnich lat – OG kush. Tak tak, cali kush to Chemdawg x Lemon Thai x Pakistani Kush.
Tyle jeśli chodzi o stronę konopną. Na miejscu wciąż jest dziki hehe wschód, z relacji naszego wysłannika wynika, że legalizacja wciąż jest procesem. Wszędzie można dostać rzeczone wcześniej produkty CBD – tak jak u nas olejki, żelki, pre-rollsy itd. Ale w niektórych miejscówkach, przy odpowiedniej obczajce można dostać np. w pełni klepiące brownie, czy przyzwoitej jakości miło klepiący susz. Także da się, a pewnie, jeszcze jak.
A jak już znajdziemy i spalimy dobry stuff to najdzie nas wysokiej jakości gastro. I wtedy południowo-wschodnia Azja jest rajem. Street food w najlepszym tego znaczeniu, nie mówimy o budkach z gąbczastymi zapieksami. Aromatyczne, kolorowe, jednocześnie lekkie i sycące – tajskie, wietnamskie czy chińskie, takie jest właśnie jedzenie serwowane na ulicach Bangkoku i nie tyllko. Pad thaie jakich Ci nie przywiezie uber, grillowane szaszłyki moo ping, pierożki. Na deser mango sticky rice, albo po prostu mango, świeże soki i owoce, tajskie lody. O tak, Tajlandia jest kolejnym
miejscem na ziemi, w którym warto się spalić.
Tajlandia to egzotyka, ale egzotyka już nieco ucywilizowana. To na pewno dobry wybór na początek swojej przygody z orientem. Zwłaszcza, że jak pisałem na wstępie – powoli, powoli zmienia się tam podejście do konopii. Jeszcze kiedyś skopcimy dobrego thaia, pójdziemy na tajski boks (ci co byli, mówili, że warto) i zjemy prawilnego pad thai'a. Czego sobie i Wam życzę, peace!
FunkBin.